Gdy pierwszy raz usłyszałam o bulletproof coffee pomyślałam od razu „nie, to nie dla mnie”. Jednak na szczęście coś mi nie dawało spokoju i… postanowiłam się przełamać i ją spróbować. I… efekt zaskoczył mnie bardzo! 🙂 Ta kawa jest naprawdę smaczna. Muszę Wam zresztą przyznać, że to jedyna kawa, którą piję bez słodkich dodatków jak cukier czy bita śmietana 😉
Co się kryje pod nazwą kawa kuloodporna– bulletproof coffee?
Wymyślił ją amerykański bloger David Asprey. Świat usłyszał o niej po raz pierwszy w 2009 roku, gdy David opublikował przepis na swojej stronie. Kawa kuloodporna, to nic innego jak kawa z dodatkiem tłuszczu – masła i innego tłuszczu np. oleju kokosowego. David Asprey wymyślił napój po podróży do Tybetu. Kawa ta w założeniu poprawia funkcjonowanie mózgu oraz sprzyja odchudzaniu hamując łaknienie. Naukowcy jednak nie potwierdzają tych właściwości i mają do nich chłodny stosunek. A zwolennicy… cenią ją coraz bardziej. Ja osobiście cenię ją po prostu za smak. Należy też podkreślić, że taki sposób podania kawy jest tradycyjnie spotykany w różnych częściach świata jak Tybet, Nepal, Etiopia, Vietnam czy Singapur. Bulletproof coffee może dostarczać dodatkowych kalorii lub poprawiać smak napoju. Kawa jest bardzo sycąca i faktycznie długo po niej nie chce się jeść. Spróbujcie i oceńcie sami! Moją wersję znajdziecie poniżej.
Składniki: (na 2 porcje)
- około 120 ml mocnej kawy
- 1-2 łyżeczki masła klarowanego Ghee – u mnie wersja z wanilią od Palce Lizać
- 1-2 łyżeczki oleju kokosowego
- 200 ml mleka 2%
*na początku warto dodać jedynie po 1 łyżeczce każdego tłuszczu
Przygotowanie:
Zaparzamy kawę. Podgrzewamy mleko. Wszystkie składniki wlewamy do blendera. Miksujemy 20-30 sekund, by pojawiła się pianka. Ja często wykorzystuję do „mieszania” składników spieniacz do mleka – też daje radę 😉 Kawę przelewamy do filiżanek i podajemy.
Smacznego